Przede wszystkim składamy Wam ogromne podziękowania.
Biegającym – za tak liczny udział,
Kibicom – za stworzenie niezapomnianej atmosfery, dzięki której uczestnicy zapowiadają, że będą do nas wracać,
Sponsorom – za pomoc, za zrozumienie, za nagrody, losowane wobecności tłumów uczestników, za każdy dobry gest i kierowane do nas uwagi,
Gościom – za obecność, za to że nie zawiedli, za czynne dopingowanie tych, którzy biegli, za każde dobre wygłoszone słowo.
50. AMPANEL Maraton Dębno – przeszedł do historii. Najważniejsze, że dzięki Wam wróciliśmy do czasów „przedpandemicznych” i znów tysiącami bierzemy udział w biegowej rywalizacji. Fakt, że przy tak upalnej pogodzie aż 2192 dotarło do mety
zrobiło na nas kolosalne wrażenie. Podobnie jak kapitalny nastrój panujący na i wokół trasy. To właśnie dlatego kontynuujemy projekt maratoński w Dębnie, to właśnie takie obrazki zachęcają nas do pracy przez cały rok.
Sam bieg stał pod znakiem wielu dodatkowych wydarzeń, jubileuszy i … niestety pożegnań. Najważniejsze – to oficjalne i uroczyste zakończenie kariery przez Henryka Szosta – jednego z najlepszych polskich maratończyków w historii, 9. zawodnika igrzysk olimpijskich w Londynie, aktualnego rekordzisty kraju. Jego życiowy wynik 2:07;39 wciąż dla innych naszych rodaków jest nieosiągalny.
– Jasne że chciałbym jak najdłużej zostać rekordzistą Polski, ale równocześnie bardzo życzę moim następcą by sobie z nim poradzili. To dla mnie wyjątkowo wzruszający moment. Ostatni mój bieg maratoński w miejscu, gdzie w 2007 roku zadebiutowałem.
To Dębno stało się dla mnie przepustką na wielki świat, na wielkie biegi. Nigdy tego nie zapomniałem i wspaniale że właśnie tu, mogą zamknąć klamrą ten rozdział mojego życia – mówił jeszcze przed startem Henryk Szost, a na mecie ucałował ziemię i nie krył łez. Warto podkreślić, że to właśnie w Dębnie zdobył w 2008 roku swój pierwszy z trzech tytułów mistrza Polski na królewskim dystansie, to tu po raz pierwszy wypełnił minimum na igrzyska olimpijskie w Pekinie. I to jak – wyznaczone minimum łamiąc dokładnie o …. jedną sekundę. Wraz z nim biegł także jego rywal z wielu maratońskich tras, także mistrz Polski Rafał Wójcik. Okazało się, że dla niego ten maraton był jednym z najtrudniejszych w karierze, ale nie odpuścił i dotarł do mety. Z Heniem biegliśmy razem tylko na początku, szybko dałem mu znać, by nie czekał i gonił, bo ja dziś muszę dodreptać do mety. Od 30-go kilometra strasznie się mordowałem, nie pamiętam, bym kiedyś coś takiego przeżywał – stwierdził Rafał Wójcik i szybko dodał – biegajcie ruszajcie się, dbajcie o siebie. A trenerzy uważajcie, podchodźcie do każdego indywidulanie, bo do długiego biegania nie uda się właściwie przygotować grupowo. Każdy z nas jest inny, trzeba to uwzględniać, bo ruch bo bieganie może stać się celem i spełnieniem naszego życia. Pod warunkiem oczywiście, że do wszystkiego podchodzimy my i nasi opiekunowie z głową.
Oczywiście wielu z Was domykało na naszym jubileuszowym maratonie Koronę Maratonów Polskich. Każdą i każdego wbiegającego na metę z koroną na głowie przyjmowaliśmy z wyjątkową atencję.
A co do samej rywalizacji – wśród panów wygrał Kenijczyk Ezekiel Kipkorir, który niemal całą trasę pokonał sam, bez pomocy i wsparcia innych. Największą niespodzianką było zapewne drugie miejsce Patryka Pawłowskiego ze Stalowej Woli, który nie tylko pokonał innych przedstawicieli Afryki, ale też złamał barierę 2 godzin i 20 minut. Jego czas – 2:19;14 robi wrażenie, jeśli weźmiemy pod uwagę informacje, które przekazał na mecie. Ja jestem prawdziwym amatorem, praca, dom, dziecko, obowiązków jest sporo. A trening poświęcić mogę z godzinę dziennie. To niewiele, ale inaczej się nie da. Więc czas jest naprawdę ok – przekazał zainteresowany na mecie. Znakomite 6. miejsce zajął reprezentant gospodarzy Łukasz Hryciuk. W stosunku do roku ubiegłego, w tych trudnych warunkach atmosferycznych, przy grzejącym momentami niemiłosiernie słońcu, poprawił się o ponad 7 minut. Brawo.
Wśród pań – zwycięstwo Aleksandry Tarnowskiej z Katowic, przez znaną u nas Czeszką Petrą Pastorovą i Kenijka Vitalyne Janaiyo Kibii. Ogromne emocje towarzyszyły także w trakcie i przed ceremoniami dekoracji najlepszych. Zadbał oczywiście o to swoimi hitami Mezo, który przecież jest też znakomitym biegaczem amatorem oraz rozlosowywane na zakończenie bardzo cenne nagrody. Niemal wszyscy, którzy dotarli do mety czekali na ten moment aż do 16-tej. Stąd szybko udało się znaleźć nowych właścicieli biegowych zegarków i przede wszystkim samochodu osobowego Fiat. Radość zwycięzców pozostanie z nami na długie tygodnie.
Czekamy zatem na Was wszystkich za rok, na 51. edycji Maratonu Dębno. Najważniejsze, na razie na 2025 rok, na jego pierwszy kwartał nie szykują się nam żadne wybory. A to oznacza, że spokojnie wrócić możemy do naszego sprawdzonego kwietniowego terminu. Będzie chłodniej, co na pewno sprzyjać będzie walczącym na trasie. Już teraz z niecierpliwością czekamy na kolejne Wasze odwiedziny w naszym mieście. Bo przecież Dębno to stolica polskiego maratonu – tak było, tak jest i mamy nadzieję tak będzie przez wiele kolejnych lat.
Wyniki:
https://wyniki.datasport.pl/results4368/indexnew.php
Zatem DO ZOBACZENIA.